poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Bo nie ma happy end'u.. Part X

 CZĘŚĆ X

Blondynek obudził się gwałtownie w swoim łóżeczku tuż obok swojego śnieżnego kotka który spokojnie leżał obok na poduszeczce. Zbiegł szybko z łóżka wystraszony pod wpływem krzyku Nico. Brunet od razu szybko do niego podbiegł nie wiedząc co się stało. Usiadł obok niego po czym przytulił Go mocno do siebie biorąc na kolana i kołysał się z nim. Głaskał subtelnymi ruchami jego główkę.
- Co Ci się śniło... ? - zapytał się Go cicho do uszka. Blondynek jednak nie chciał nic mówić. Kręcił tylko główką cichutko płacząc w jego ramie i trzęsąc się. Przytulił mocniej jego drżące i drobne ciałko, nakrywając kołdrą. Westchnął patrząc na niego.
- Na pewno nie chcesz powiedzieć... ? - zapytał ponownie uważnie na niego spoglądając kątem oka.
- Z..zgwał..ci..łeś.. mnie.. - wyjąkał cichutko w jego ramie przez płacz. Zamknął oczka naciskając rączki na jego bluzeczce na tyle, ile dał radę. Brunet powoli głaskał jego dość długie lśniące złote włoski całując je.
- Ciii.. to tylko sen.. - szeptał cicho do jego uszka przytulając go mocno do swojego torsu ocierając jego śliczne łzy z Jego bladego policzka.
Blondynek otworzył powoli swe błękitne oczka podniósł wzrok z jego torsu patrząc mu głęboko w czekoladowe oczy. Brunet złapał go czule za podbródek łącząc ich wargi. Blondynek jęknął cichutko po czym wtopił się w malinowe wargi potężniejszego chłopaka.Cały czas trzymał mocno zaciśnięte piąstki na jego bluzeczce gniotąc ją drobnymi paluszkami. Gdy brunet skończył muskać jego wargi popatrzył na niego uważnie. Patrzył w jego przerażone błękitne oczka. Nie ukrywał tego, że martwił się blondynkiem i tym, co mu się śniło. Musiało być to straszne dla tak wrażliwego emocjonalnie chłopca jak On. Nie chciał, by poprzez ten sen, bał się Go bądź miał co niego jakiekolwiek wyrzuty. Miał nadzieję że Nico zdaje sobie z tego sprawę że w rzeczywistości, nigdy nie wyrządziłby mu takiej potwornej krzywdy, po mimo że ciałko blondynka było takie kruche i kuszące. Tyle razy miał na Niego ochotę. Nie chciał Go pospieszać ani wykonać jakiegoś gwałtownego czynu który by Go zniechęcił do siebie. Był za Niego odpowiedzialny. Postanowił wziąć Go na ręce i zanieść do kuchni. Widać było nadal gęsią skórkę na jego ramionku które czule musnął przenosząc Go. Zapewne nie byłby w stanie sam zejść z łóżka. Trzymał się Go mocno, zawieszając rączki na jego szyi gdy schodził z nim po stromych schodach prowadzących na dół. Posadził Go na stole i przyjrzał się jego oczkom które co chwlikę błądziły w inne strony. Ujął jego podbródek palcami.
- Będziesz coś jadł ? - zapytał dość poważnie.
- Nie jestem głodny.. - odszeptał cichutko po czym ponownie spuścił główkę.
- Musisz coś zjeść. - stawiał na swoim lekko się już denerwując gdy ten nie chciał Go słuchać.
- Ale ja nie chcę.. - tym razem spojrzał na niego. - Chcę do Śnieżka. Gdzie On jest..? - zapytał szeptem rozglądając się po kuchni poszukując wzrokiem słodkiego i małego czworonoga. Uśmiechnął się lekko gdy spostrzegł pustą miseczkę od mleczka.
- Śnieżek jest grzeczny, bo przynajmniej wypił swoje mleko. - mruknął zirytowany na co blondynek skrzyżował rączki na torsie udając focha. Nie udało mu udawać go zbyt długo ponieważ przeszkodził mu w tym jego śmiech. Słysząc to, brunet się uśmiechnął. Kochał wsłuchiwać się w jego śmiechy i głupoty które potrafił opowiadać. Miał czasem wrażenie, że Nico nigdy nie potrafił być cicho.
- Nico... - zaczął cicho brunet. Widać było niepokój i to że jest zmieszany. Nico znał Go już dobrze i wiedział co oznacza ten wyraz twarzy. Zazwyczaj zachowuje się tak, gdy chce się do czegoś zabrać i za bardzo nie wie jak ma to zrobić.
- Tak..? - wyszeptał cichutko przyglądając się uważnie jego zakłopotaniu. Spoglądał w jego czekoladowe oczy ze skupieniem.
- Muszę Ci coś powiedzieć... - zaczął niepewnie. -

[ Jeeejku, przepraszam że nie pisałem tyle miesięcy.. Wgl nie miałem weny.. Same problemy.. Ech. A ta jakś krótka.. no cóż. Przepraszam. ]

środa, 5 stycznia 2011

Bo nie ma happy end'u.. Part IX

CZĘŚĆ IX 



[ Uwaga, dość drastyczne. Nie chcesz, nie czytaj. Żeby się nie skarżyć potem. ]

Z czasem brunet stawał się taki, jaki naprawdę jest. Blondynek swoim zachowaniem tylko Go zmiękczał przez tyle czasu swoją wrażliwością i delikatnością. Nie bał się ujawnić swojego prawdziwego oblicza, i pokazać mu jaki naprawdę jest. Czyli taki, jaki okazał się na początku. Bezuczuciowy i obojętny. Sam nie wiedział czemu zmienił się dla Nico. Przestało Go to bawić. Przestał się o Niego tak martwić jak kiedyś. Zaczął z Nim robić cokolwiek chce, traktując jak jakąś zabawkę. Blondynek płakał przez Niego co noc, lecz nie wywierało na nim tego zbyt wielkiego wrażenia. Praktycznie, nic sobie z tego nie robił. Jego rysy twarzy były takie ostre. Lodowate spojrzenie, nie okazujące chodź odrobiny uczucia.
- Wstawaj ! - wydarł się na blondynka podczas gdy ten słodko spał wtulony w kołderkę. Spojrzał na niego przerażony, nie wiedząc zbytnio co się dzieje. Widząc że nie wstaje, zepchnął go gwałtownie z łóżka za nadgarstki. Wziął go na jedno ramie, a w drugiej ręce koc i klucze. Niósł go po schodach kierując się tam, gdzie blondynek jeszcze nigdy nie był i nie widział. Drżał lekko na jego ramieniu ponieważ w tamtym korytarzu było dość zimno. Otworzył pewne stare drzwi do jakiegoś ciemnego i mrocznego pomieszczenia. Dostawało się tam tylko troszkę światła pochodzącego z zakneblowanego okna. Położył koc na podłodze rzucając obojętnie na niego blondynkiem. Jęknął cichutko obijając się ramieniem o zimną posadzkę. Kilka łez spłynęło po jego policzku. Brunet odwrócił się na chwilkę szukając czegoś w szafce za drzwiami. Blondynek chciał wykorzystać ten moment na ucieczkę. Wstał najszybciej jak mógł po mimo jego bolącego ramienia podbiegając do wyjścia.Tylko parę centymetrów dzieliło go od wydostania się stąd. Nie udało mu się. Brunet od razu to zauważył łapiąc go mocno za rękę.
- Mówiłem że masz być grzeczny jak nie, to pożałujesz ! - mówił do niego oschłym tonem. Blondynek był zdesperowany że mu się nie udało. Było tak blisko. Tym razem gdy znalazł czego szukał, ponownie posadził go na kocu zapinając mu ręce z pewien łańcuch jak i nogi. Blondynek wiercił się lekko. Lecz gdy to robił, brunet zapinał go jeszcze mocniej sprawiając mu większy ból.
- Bądź grzeczny, bo krzywdzisz samego siebie. - rzekł. Łańcuchy ocierały się o drobne rączki blondynka jak i nogi. Bolało go to. Płakał cichutko. Nie był w stanie niczego powiedzieć ani zaprotestować.
- Potem do Ciebie wrócę. - odpowiedział mu oschle wychodząc i zamykając po sobie drzwi.
Bał się. Tak bardzo bał się. Nienawidził być sam w tak ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Do tego gdy sufit był tak nisko. Myślał nad wszystkim z zaszklonymi oczkami. Pomylił się co do Niego. Tak bardzo się pomylił. Lecz nie mógł już na to nic poradzić.
Za jakiś czas brunet przyszedł jak powiedział. W ręce miał butelkę wody i miskę z czymś w środku. Podszedł do niego stawiając obok.
- Będziesz moim psem i robił wszystko co Ci każe. Wiesz że jeśli będziesz niegrzeczny czeka Cię kara. - uśmiechnął się złośliwie kącikiem ust. Nico przytaknął mu lekko głową szlochając cichutko.
- D..dlaczego.. mi to r..robisz..? - zapytał zachrypniętym głosem po chwili.
-  Ach, i nie zapomnij, że wszystko co do mnie mówisz, masz się zwracać "Panie". - powiedział stanowczo.
- Ale... Ty byłeś..i..inny.. -mówił cichutko.
-Panie. Widzę że muszę Cię jeszcze sporo nauczyć. - westchnął uderzając go w policzek. Blondynek jęknął cichutko czując jak piecze go policzek.
-P..pani..e.. - dodał cichutko po chwili szlochając. Nie mógł pogodzić się z tym że ma być tak traktowany. Chciał stawić opór, lecz za bardzo się bał.
- Widzę że pomału się uczysz.Tu masz wodę i żarcie. Lepiej coś zjedź. - pogłaskał go lekko po głowię. Uśmiechał się widząc jego reakcje i strach. Bawiło go to. Nawet bardzo. Kochał patrzeć gdy ktoś mu tak ulega.
- Potem znowu przyjdę. - wyszedł ponownie. Nico podniósł lekko głowkę patrząc na zawartość miski.
- Jakaś psia papka..Nie wezmę tego do ust.. - westchnął. Sięgnął po wodę. Była zimna. Wypił od razu całą. Położył ponownie główkę na kocu wpatrując się w ścianę. Ocierały go zaciśnięte ręce wtem starał się zbytnio nie ruszać. Syczał cichutko. Nie chciał tu być. Bał się. Chciał stąd uciec. Drżał lekko z zimna. Brunet zawitał go ponownie z takim samym lodowatym uśmiechem. Blondynek wtedy spał. Podszedł do niego, widząc że zmarzł a na policzkach były zaschnięte łzy. Rozkuł go widząc że ma mocno potarte rączki i troszkę krwi. Obudził go dość silnym kopniakiem w brzuch widząc że nic nie zjadł.
- Przecież Ci kazałem jeść ! - powiedział dość głośno. Blondynek zapłakał cichutko i odkasłał krwią na kopnięcie.
- Trudno. Czeka Cię kara. - zaśmiał się z niego łapiąc za dłonie by się tak nie wiercił po czym skuł go ponownie. Położył go policzkiem do posadzki na brzuchu. Zsunął z niego bokserki uśmiechając się. Blondynek czuł co się planuje. Po jego policzkach spływały łzy. Gdy je mu zdjął rozchylił mu nogi, zaciskając mocno dłoń na jego pośladku raniąc go lekko. Rozpiął rozporek u spodni i zsunął bokserki.Blondynek trząsł się i szlochał cichutko.
- Nie bój się. Będę delikatny. - rozchylił mu pośladki z uśmiechem. Szybko i gwałtownie w niego wszedł. Blondynek rozpłakał się głośno i krzyknął z bólu. Chciał się ruszyć, lecz nie mógł. Brunet zaciskał mocno dłonie na jego biodrach. Zaczął się w nim szybko i brutalnie poruszać co spowodowało kolejne jęknięcia i głośny płacz. Nie był w stanie z siebie wydusić by przestał. Wszedł w niego cały brutalnie się w nim poruszając dość szybko. Wzdychał. Wcale nie miał takiego małego. Blondynek zaciskał mocno rączki na kocu zagryzając wargę do krwi. Płakał głośno, jęcząc z bólu. Kilka pchnięć wystarczyło by doszedł. Wysunął się z niego tak samo brutalnie. Krew zmieszała się z jego spermą. Było to ohydne. Blondynek czuł się strasznie. Bolało go tak bardzo, płakał głośno. Strużka krwi spływała po jego udach.
- Nie płacz już. - pogłaskał go po głowię odwracając ponownie na plecy i rozchylając mu nogi. Poszedł po wodę i waciki do szafki. Wsadził mu dwa palce wygarniając resztki spermy z krwią. Blondynek jęczał zaciskając oczka, czując coś ponownie w sobie. Tak bardzo go nienawidził. Zaczął powoli przemywać wacikiem i wodą utlenioną krew, i wewnątrz.Gdy skończył, nakrył go kocem i wyszedł tym razem nie zamykając drzwi, będąc pewnym że nie wyjdzie. Blondynek jeszcze przez długi czas płakał nie mogąc przestać. Starał się o tym nie myśleć lecz nie dał rady. Niedługo znowu do niego przyszedł.
- Teraz będziesz już grzeczny? - pogłaskał go po głowię patrząc na jego mokre policzki od łez i zaszklone oczka.  Blondynek pokiwał główką na tak. Nie mógł na niego nawet patrzeć. Brunet przyniósł mu kolejną butelkę wody z przeciwbólowym.
- To w nagrodę że się poprawisz. Weź to, i dużo popij- rzekł po czym podniósł go. Blondynek zrobił jak mu kazał po czym ponownie położył się na kocyku ze szklistymi oczkami. Brunet głaskał go lekko po główce z lekkim uśmiechem.
Zasnął...

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Bo nie ma happy end'u.. Part VIII

CZĘŚĆ VIII


Po jakimś czasie, blondynek czuł się już nieco lepiej i pomału dochodził do siebie.
Gdy wrócili do domu, w mroźne zimowe wieczory, siedzieli razem przy rozgrzanym od płomieni kominku ogrzewając się, pijąc ulubiony napój blondynka w zimę. Był nim gorąca czekolada. Byli otuleni kołderką i wtuleni w siebie. Nico, chłopiec bardzo wrażliwy na zimno, zawsze miał na sobie pierzynkę i kocyk. A gdy chociaż troszkę przemarzł w nocy, od razu był chory.
Brązowooki starał zajmować się Nim najlepiej jak tylko potrafił, jak i również kochał to robić. Był dla niego najdelikatniejszy. Najczulszy, ile tylko Nico tego wymagał. Troszczył się o Niego, a jednocześnie bał. Bał że coś może mu się stać bądź wydarzyć. Nie darowałby sobie tego. Kochał jego wrażliwość i delikatność która zawsze dodawała mu jeszcze bardziej uroku.
Nico siedział sobie na jego kolankach popijając gorącą czekoladę. Ciepły kubeczek ogrzewał jego zmarznięte rączki. Oparł delikatnie swój policzek na jego ramieniu patrząc uważnie na słodką zawartość kubeczka. Mieszał je co jakiś czas bujając kubkiem do o kola i zamaczał w nim języczek. Przeniósł swoją drobną rączkę na dłoń bruneta głaszcząc ją delikatnie paluszkami. Brązowooki uśmiechnął się na ten przyjemny gest. Musnął czule czubeczek jego główki wąchając jego ślicznie pachnące jak i lśniące blond włoski. Były one lekko potargane. Wziął powoli Nico na ręce odstawiając kubeczek z gorącą czekoladą na stolik. Był On lekki i drobny. Nie sprawiało mu to większego problemu. Przeniósł Go na łóżko po czym nakrył go po sam nosek kołderką kładąc się obok. Nie spuszczał z Niego wzroku i cały czas gładził jego nieco blady policzek. Nico miał bardzo jasną karnacje. A gdy się zawstydził, jego policzki stawały się ślicznie rumiane. Chłopczyk przysunął się do bruneta i oparł główkę na jego torsie następnie zamknął oczka. Rączką, nieświadomie bawił się kawałkiem jego bluzeczki. Podnosił ją lekko i opuszczał z powrotem paluszkami. Zawsze bawił się niewinnie jakimś drobnym skrawkiem materiału bądź czegoś dotykał. Wyglądał jak mały bezbronny kotek bawiący się kłębkiem kolorowej wełny.

Brązowooki co jakiś czas składał drobne pocałunki na jego skroniach z obu stron. Nagle blondynek usłyszał jakby cichutkie drapanie do drzwi. Podniósł główkę z jego torsu. Wstał nagimi stopkami dochodząc do drzwi z za których dochodziło drapanie. Otworzył stare, skrzypiące przypominające wrota drzwi odgarniając śnieg na boki by udostępnić wejście. Schylił się i rozejrzał, ujrzał malutkiego, białego kotka. Jego łapeczki i pyszczek były białe od śniegu a końcówka ogonka była czarna. Wiedział już skąd dochodziło to drapanie pazurków o drzwi. Uśmiechnął się kącikiem ust i wziął delikatnie kotka w swoje rączki. Oparł jego pyszczek na dłoni, a drugą ręką głaskał jego grzbiet. Podszedł do nadal leżącego bruneta na łóżku.
- Zobacz.. - powiedział cichutko i uśmiechał się patrząc na kotka. Głaskał jego lekko szpiczaste uszka i główkę aż do jego ogonka.
- No powiedz że jest śliczny.. Proszę.. niech zostanie u nas.. nie ma obroży.. Proszę proszę proszę.. - starał się zrobić kocie oczka ze Shreka namawiając go.
Brunet nic się nie odezwał tylko westchnął cicho i przekręcił oczkami. Wstał, i poszedł po mleko do kuchni. Nico ucieszył się i usiadł z nim na podłodze przy palącym się kominku. Nakrył go kocykiem i nadal głaskał. Skupiał na nim całą swoją uwagę. Uśmiech nie schodził mu z ust. Gdy przyniesiono kotkowi mleczko i podstawiono pod pyszczek, od razu wsadził łepek w pełną miseczkę pijąc je szybciutko języczkiem. Widać że był głodny. Gdy skończył, mruczał cichutko i łasił się do blondynka na co ten, zaśmiał się pod noskiem głaszcząc go i tuląc do siebie.
- Och, zobacz jaki On jest słodki.. - powiedział cichutko rozmarzony puszystym i bialutkim kotkiem, blondynek.
 Trzymał go mocniej przy sobie.
Położył się z kotkiem na łóżeczku cały czas głaszcząc jego mięciutkie futerko.
- Jesteś taki słodki.. – mówił do niego i zaśmiał się cichutko po czym  ucałował go w łepek. Kotek zasnął w jego ramionkach. Gdy Nico Go przykrył, odłożył na poduszkę ponieważ był malutki. Wstał z łóżeczka i usiadł na kolankach bruneta wtulając się w niego.
- Nie muszę być o niego zazdrosny? – brunet spojrzał na niego głaszcząc po plecach pod bluzeczką.
- Pewnie że nie, ten kotek jest taki słooodki ! – zaśmiał się radośnie i wtulał się mocniej.
- To może zostać..? proszę.. – śliczne duże niebieskie oczka patrzyły na niego.
-No niech będzie… - westchnął i przekręcił do o koła oczkami.
Blondynek się ucieszył machając nóżkami nad podłogą.
- Wynagrodzę Ci to. –zaśmiał się ponownie i pocałował bruneta w policzek.



niedziela, 28 listopada 2010

Bo nie ma happy end'u.. Part VII

CZĘŚĆ VII

Brunet nigdzie nie mógł znaleźć blondynka. Miał wyrzuty sumienia że nie poszedł za nim. Chodził dokoła okolicy wołając go, lecz nie słyszał odpowiedzi. Bardzo się martwił. Martwił się, że może już go nigdy nie zobaczyć gdyż doskonale wiedział że blondynek nie zna kompletnie tutejszej okolicy. Zmartwiony i zdenerwowany nawoływał go i szukał wszędzie. Było już całkiem ciemno. Nagle, pod pewnym drzewem zauważył coś. Jakby ktoś, leżał. Podbiegł szybko do danego miejsca mający nadzieje że to jego blondynek. Niestety. Był to zwykły stary worek mający podobny kolor do kurtki blondynka. Spanikował. Nie darowałby sobie, gdyby stała mu się jakakolwiek krzywda. Postanowił nie wracać do domu do póki go nie odnajdzie mimo iż było mu już zimno. Za bardzo mu na nim zależało jak i bardzo się martwi. Zrobiło się już naprawdę bardzo zimno. I było już zupełnie ciemno. Śnieg wiał we wszystkie strony co powodowało że brunet nie za dobrze widział gdzie idzie ponieważ płatki śniegu lądowały na jego twarzy. Nagle, nie zwalniając nadanego godzinę temu tempa, brunet na jasnym, czystym śniegu dostrzegł lekkie i subtelne jakby krople krwi. Kierował się w ich stronę, myśląc że to jakiś kot który był ranny. Z kroku na krok, gdy zbliżał się w to miejsce, krwi przybywało więcej. A precyzyjnie, najwięcej przy drodze pokrytej już szronem. Dobiegł do niej. Obawiał się już najgorszego.
Ujrzał krwawiącego, nieco przysypanego śniegiem w paru miejscach blondynka. Zdjął sobie rękawiczkę i szybko dotknął jego policzka. Był lodowaty. Jego oczka w połowie przymknięte i spierzchnięte nieco rozchylone  i zaschnięte krwią wargi. Zdjął szybko jego szaliczek by sprawić jego tętnice, błagając w myślach, by nie stracił Go już na zawsze. Na szczęście tak nie było. Wyczuł subtelny puls na jego tętnicy. Lecz wiedział że w każdym momencie mógłby on przepaść. Postanowił szybko zadzwonić po karetkę by nie było za późno. Domyślił się, że pod czas jego nieobecności, gdy spuścił wzrok z blondynka, nie tylko zgubił go, lecz również wyrządzono mu sporą krzywdę.
Krwawił lekko z rąk, lecz to było widocznie od zimna i od tego że ktoś zbyt mocno złapał go w nadgarstkach. Był On bardzo wrażliwy i każdy nawet najdrobniejszy nieodpowiedni ruch sprawiał mu ból. A pod jego ciepłą kurteczką było sporo krwi. Najwidoczniej kopano Go.

*za jakiś czas.*

Niebieskooki, obudził się w dość jasnym pomieszczeniu. Raziło Go to światło. Zakasłał. Gdy odruchowo chciał dołożyć dłoń do jego ust, poczuł na nich coś dziwnego. Była to maska tlenowa. Był w szpitalu. Miał podłączoną kroplówkę do rączki i był przykry jasno zieloną kołderką. Obok niego siedział brunet i trzymał go lekko za rączkę. Spał na tym krześle. Niebieskooki zaśmiał się cichutko na ten widok. Słodko to wyglądało. Pogładził opuszkami palców jego dłoń.
Lekko przymkniętymi oczkami rozejrzał się po pokoju. Za otwartymi drzwiami, przechodziła co jakiś czas pielęgniarka bądź lekarz. Popatrzył na siebie. Zauważył że ma zabandażowane nadgarstki. Nic poważnego mu nie groziło. Jedynie bardzo przemarzł.
Nie miał zbyt dużo siły lecz postanowił sięgnąć po wodę która znajdowała się na stoliczku obok łóżka. Gdy ją wziął, niechcący upuścił, tucząc szklankę o podłogę i rozlewając jej zawartość. Hałas natychmiastowo obudził śpiącego przy Nim Bruneta. Przybiegła również pielęgniarka usłyszawszy dźwięk tłuczonego się szkła.
- Ja.. Przepraszam.. Nie chcący.. Wypadła mi.. – szeptał cichutko blondynek lekko zaschniętym głosikiem.
- Ależ nie szkodzi.  Zaraz to posprzątam. – odparła na to. W kilka minut oporządziła cały bałagan po czym wyszła. Jasnooki podrapał się tylko w główkę dziwiąc się, w jak szybkim tempie można to posprzątać.
- Jak się czujesz…? – zapytał się go czule brunet przysuwając się do niego bliżej.
- Już nie lubię śniegu. – pokręcił zabawnie główką zaprzeczając. Brunet się zaśmiał.

sobota, 27 listopada 2010

Bo nie ma happy end'u.. Part VI

CZĘŚĆ VI 

Przypadkowo brunet przechodził obok drzwi od pomieszczenia w których przebywał blondynek. Słyszał płacz. Głośny płacz. Myśląc że się przesłyszał, otworzył drzwi i wszedł. Zastał Go skulonego od płaczu przy oknie ze zrzuconym kocykiem który leżał obok chłopca. Widać było, że siedział już tu sporo czasu płacząc tak samo bardzo. Nie potrafił go stamtąd odciągnąć. Ani pocieszyć. Nie znał powodu płaczu blondynka, lecz gdy wstał odruchowo wyjrzał przez okno, nagle wszystko zrozumiał. Wszystko do niego dotarło. Zrozumiał jego płacz a nawet to, co teraz odczuwał. Wziął go na ręce i usiadł z Nim na łóżku. Kołysał się z Nim, a blondynek tak samo płakał. Czuł, jak coś kuje Go w serduszko. Nie raz wyobrażał sobie, że gdy tylko mu smutno, gdy tylko jedna mała łezka popłynęła po jego policzku, mama stoi przy Nim, i gładzi jego mokry policzek. Lecz to była tylko wyobraźnia. Wyobraźnia, za którą dałby wszystko, by tylko mogła się zrealizować. Od tylu lat nie mógł się pogodzić z tym faktem, że ich już tu nie ma.
- Cichutko… Już nie płacz.. – kołysał się z nim cały czas tuląc jego rozpłakane ciałko. Usłyszał tylko wyszeptane i wyjąkane od płaczu
- Ja.. ja chcę do.. do mamy i… i taty… - po czym zacisnął piąstki na jego bluzce. Nie mógł powstrzymać płaczu.

*3 godziny później *

- Zapalimy sobie świeczki i damy w całym pokoju..? – Zapytał cichutko blondynek już tylko ocierając praktycznie suche policzki. Siedział nadal u Niego na kolankach. Machał już nóżkami nad podłogą wracając do siebie. Dawał mu nawet po kilka słodkich buziaczków uśmiechając się. Ten kocyk w który był tak uroczo otulony, dodawał mu uroku. Chciał mu troszkę poprawić humor.
- Żebyś Ty się wampirem nie stał.. Coraz bardziej wydajesz się mroczny. – zaśmiał się  brunet na co blondynek udał że ma kły. Rozchylił swoje wargi ukazując swoje przednie ząbki. Te dwa po bokach, wyglądały naprawdę realistycznie. Śmiejąc się cichutko, udawał że chce go ugryźć przysuwając się do niego.
- i tak się Ciebie nie boję, Wampirku. – dogryzł mu zakładając skrzyżowane ramiona na tors. Patrzył na niego z lekko uniesioną brwią.
- Och, bawić się nawet nie umiesz już..?– skrzywił nieco minkę. Wstał z łóżka, kierując się ku wyjścia. Tuż za Nim stanął brunet goniąc go i krzycząc, że go zje. Roześmiany blondynek zaczął biegać po całym domu piszcząc głośno. Zdyszany uciekaniem blondynek schował się w łazience. Usiadł na czarnych płytkach i czekał na Niego. Minęło 5 minut, 10, nie było go. Wtem wynurzył powoli główkę zza swojej kryjówki. Nie zdążył się rozejrzeć, a nagle pewne ręce złapały go.
- Mam Cię ! – krzyknął brunet obejmując blondynka w pasie i podnosząc go do góry. Wystraszył się i piszczał kręcąc się i kopiąc.
- Zwariowałeś? – śmiał się w jego objęciach. Gdy jego bicie serduszka troszkę bardziej się uspokoiło, wtulił się w jego ramiona z uśmiechem nadal zdyszany.
- Ale fajnie było. – Znowu się zaśmiał, tym razem z brunetem który mocno go obejmował. Kochał się w niego wtulać. Czuł się wtedy bezpieczny. Bezpieczny, wtedy kiedy On sam nie chciał mu zrobić krzywdy.
- Chciałbyś jednak wyjść na te śnieżki ? – zapytał brunet patrząc w oczka blondyna. Usłyszawszy to, jego oczka rozchyliły się jeszcze bardziej. Jego wargi przypominały kształt banana, a sam zaczął skakać i piszczeć z radości.
Brunet nie mógł powstrzymać śmiechu. Usiadł na łóżku patrząc na blondynka jak podskakuje i piszczy klaszcząc w dłonie z zadowolenia do póki się nie uspokoi. Bez tego, nie ma nawet szans na jakiekolwiek wyjście. Gdy blondynek się uspokoił, szybciutko się ubrał. Nałożył na siebie cieplutką kurteczkę i szalik. Zasznurował buty ze słodko wyciągniętym języczkiem co podkreślało jego trud przy wykonywaniu tego.
- Juuuuuuż ! – pisnął tak samo podekscytowany jak wcześniej. Gotowy, otworzył drzwi i wybiegł na śnieg. „ wtulał „ się w niego. Machał rączkami i nóżkami robiąc aniołka w śniegu. Biegał po każdym czystym i nie przechodzonym kawałku śniegu. Było go bardzo dużo. Sięgał mu prawie do kolan. Ukląkł przy drzewie i zaczął zbierać śnieg. Postanowił zrobić bałwana. Zaczynał od pierwszej kulki śniegu. Po marchewkę i guziczki, postanowił wrócić później. Gdy zaczynał już robić drugą kulkę, poczuł jak ktoś mocno złapał go za oby dwa nadgarstki. Nie mógł pisnąć ani krzyknąć gdyż inna dłoń zakryła mu dłonią usta. Poczuł intensywny ból w okolicach podbrzusza i pleców po czym stracił przytomność.
Za jakiś czas, gdy blondynek  ocknął się, było już ciemno. Leżał gdzieś w śniegu nie wiedząc dokładnie gdzie jest. Był w kałuży krwi czując przenikliwy ból i lekko zdezorientowany w miejscu w którym się teraz znajdował. Otarł lekko dłonią twarz. Leciała mu krew z wargi i było mu bardzo zimno leżąc w śniegu. Lecz nie miał też siły wstać. Obraz przed jego oczkami powoli się rozmazywał aż zrobiło mu się całkowicie ciemno przed oczkami…





[ Jeeejku, ja Was tak bardzo przepraszam że nie pisałem z ponad 2 tygodnie, lecz wena sobie poszła i jakoś mi sie nie chciało pisać i nie miałem humoru. ;< 
Jeszcze raz przepraszam. Zapewniam Was że jestem obecnie w trakcie pisania części siódmej. ^^
Miłego czytania. ]

czwartek, 4 listopada 2010

Nietolerancyjne społeczeństwo w polsce.

Nietolerancyjne społeczeństwo w Polsce.

Chciałem dla odmiany nie dać kolejnego posta z moim opowiadaniem, lecz coś całkiem co innego. Uważam to za coś bieżącego z czym większość ludzi NORMALNIE powinna się z tym zgodzić.Jak już wiecie polskie społeczeństwo  jest wgl  nietolerancyjne, jak się już sami o tym przekonaliście. Zwłaszcza osoby należące do innych subkultur. Różniące się stylem. Mam na myśli emo, cyber gothów itp.

Nie jedna osoba pewnie już to powiedziała, lecz ja to podkreślam od razu że nie będę zmieniał się dlatego iż nie podoba Ci się mój wygląd. Mało mnie to interesuje jak i powinno każdego. Kieruję się własnym stylem i robię to co mi się podoba. Nie muszę być akceptowany przez społeczeństwo, i wale na to, do momentu kiedy sam czuję się ze sobą dobrze.
Podoba mi się to jak wyglądam i jak się ubieram. Przykre jest to że większa część polskiego społeczeństwa, nie jest w stanie tego zaakceptować. Polska jest zacofanym krajem w którym już wgl brakuje tolerancji i szacunku do człowieka który się różni. Wyróżnia, ma swój styl i się nim cieszy.  Pozbawianie go " cząstki siebie" poprzez negatywne zachowanie jest zbędne.
Czy każdy musi wyglądać tak samo? Czyli muszę czuć się inny bo lepiej wyglądam np będąc spod jakiejś innej subkultury?
Bawi mnie, słysząc takie debilne pytania bądź komentarze od ludzi tego typu jak:

" radziłbym Ci się powiesić za Twój wygląd."
Gdyby ludzie mieli się  wieszać za to jak wyglądają, to 90 % społeczeństwa by wisiało gdzieś na drzewach.

"jak Ty  będziesz wyglądał w wieku 50 lat? "
Znając życie, pewnie lepiej niż Ty, przynajmniej o siebie dbam. Zawsze intrygowało mnie  że zastanawiacie się nad tym W tym jak wszyscy dookoła będąc wyglądać w wieku 50,60 czy  80 lat. Nie wiem, mi szkoda na to czasu.Wolę sobie zrobić make-up.

" wyglądasz całkiem pojebanie "
No faktycznie, bo nie noszę dresów. To taka jest normalizacja?

" nie dawajcie mu złudzeń ze jest normalny bo to pedał. z pen**a w odbycie raczej dzieci nie będzie "
Nie?  A pan w parku powiedział że będą. Kurde i się zgodziłem. Chyba mnie oszukał.

Przecież to jest chore wysłuchiwać bzdur na swój temat. Mamy przeciez własne zdanie, i zdajemy sobie z tego sprawę jak wyglądamy. Najczęściej zadawane pytanie " Dlaczego nie jestes jak wszyscy ?" bo ja nie jestem wszyscy i nie chcę taki być. Jestem inny, i cieszę się z tego.
Głupie jest to, że śmieją się z nas bo jesteśmy inni. To raczej my powinniśmy się z nich śmiać bo są tacy sami.
Ciekawe kto się z tym nie zgodzi....

niedziela, 31 października 2010

Bo nie ma happy end'u.. Part V


CZĘŚĆ V

Blondynek już nie chciał protestować. Odszedł nagimi stópkami od okna. Ocierał dłońmi o swoje również nagie ramiona. Zmarzł nieco od tego stania i opierania się o zimną od śniegu szybę.
- Mogłeś mnie tak nie traktować.. teraz zamiast siedzieć tu z Tobą, bawiłbym się w śniegu cały wesoły.. – ponownie jego błękitne oczka zaszkliły się. Zaciągnął swoim noskiem. Spuścił wzrok na parkiet.
Brunet wiedział, że kolejny raz sprawił mu przykrość. Nie odezwał się, wiedząc, iż blondyn miał racje. To była ewidentnie jego wina. Każda malutka łza, to była jego wina.
Blondynek położył się ponownie na łóżeczku. Nakrył swoje zmarznięte chudziutkie ciałko dużą mięciutką pierzynką aż po skronie. Cichutko popłakiwał. Drobne łezki płynęły wzdłuż jego bladego policzka. Było mu po prostu smutno…
Brunet wyczuł, że nie czuł teraz potrzeby jego obecności. Wyszedł z pomieszczenia zostawiając blondynka samego sobie. Bijącego się z własnymi myślami. Płakał cichutko, dopóki nie zasnął wtulony w ciepłą kołderkę nagrzaną od jego ciałka. Bardzo słodko wyglądał gdy tak drobniutki chłopczyk, leży i wtula się w tak spore łóżko i otula się tak dużą w porównaniu z Nim pierzynką. Najistotniejsze było to, że nie było mu zimno. Rozchylił troszkę wargi pochrapując cichutko.
Za jakiś czas, gdy się obudził, ponownie doszedł do okna. Otulony w kocyk, usiadł na parapecie, i jak wcześniej obserwował śnieżne płatki. Było ich pełno. Raz opadały horyzontalnie, a raz latały we wszystkie strony. Dyrygował nimi wiatr.  
Tuż przed domem, podbiegło dwóch małych chłopców. Mieli kolorowe czapeczki, szaliczki i kurteczki. Niedaleko nich, stał najprawdopodobniej ich tata. Uśmiechał się i śmiał patrząc na nich gdy starali się robić bałwanka a potem obrzucali Go śnieżkami. To tak uroczo wyglądało. Wyglądało to jak szczęśliwa rodzina. Wyobraził sobie również że ich mama jest w domu i gotuje obiadek. Słyszał ich śmiech.. Widział gdy brał je na ręce.. Tak słodko się razem bawili.. Tacy szczęśliwi..
Blondynek zorientował się, że z jego oczek, spływały drobne łezki. Miał mokre policzki. Też tak chciał. Bardzo chciał, lecz było to niemożliwe. Nigdy nie śmiał się i nie bawił się jak te dzieci. Nie zdążył.. Nie dorósł do tego..
Uraziło go to, bo sam nie miał rodziców zbyt długo. Nie miał czasu się Nimi nacieszyć.. Przypomniało mu się to. Znowu. Każdego wieczora powracają te same wspomnienia.
„ Gdy był jeszcze bardzo mały, rodzice wychodzili wczesnym rankiem do pracy, a wracali późnym wieczorem. Chłopczyk był jedynakiem. Na co dzień, zajmowała się Nim babcia. Pewnego razu, nie mógł zasnąć. Wtem poszedł do gościnnego pokoju, do mamy. Wiedział że zawsze o tej porze już była w domu. Zastał ją na fotelu. Siedziała w Nim jak zawsze. Zawsze czytała na nim książkę, piła herbatę a gdy przychodził do niej, brała go na kolana i tuliła z całych sił szepcząc mu cichutko do uszka, jak bardzo za nim tęskniła i jak bardzo Go kocha. Tego wieczora, wszystko w jego życiu się zmieniło. Na zawsze zmieniło. Gdy do niej podbiegł, nie trzymała już kubka z herbatą. Nie czytała książki. Chłopczyk pomyślał że śpi, lecz miała otwarte oczy. Wszedł jej na kolana, lecz nie przytuliła go. Wyszeptał że ją kocha, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Gdy pocałował ją, nie odwzajemniła pocałunku. Podbiegła do niego szybko babcia, zabierając rozhisteryzowanego  chłopca od matki. Poszła z Nim do jego pokoju i powiedziała mu, że Jego mama nie żyje. Rozpłakany chłopczyk chciał wybiec z pokoju i jeszcze raz, po raz ostatni wtulić się w mamę. Ostatnia myśl jaka mu naszła to : „ A gdzie tata..? Dlaczego mnie teraz nie tuli..? Gdzie On jest..? „ Lecz odpowiedz którą usłyszał, była taka, jakiej nigdy nie chciał usłyszeć. Babcia przytuliła go mocno do siebie i wyszeptała cichutko i spokojnie do jego uszka „ Tatusia już nie ma. „
 Po śmierci babci, blondynka oddano do domu dziecka. Miał wtedy niecałe 6 lat. Czasy w domu dziecka również nie były łatwe. Dostawał jeść, zabawki, lecz wcale tego nie potrzebował. Potrzebował miłości której już nikt nie potrafił  mu dać… „
Od tamtego dnia, znienawidził również Święta, zawsze je z Nimi spędzał. Natomiast kochał śnieg. Bo był biały.. tak ślicznie śnieżno biały.. czysty… niewinny.. kojarzył mu się z Niebem. Miejscem, w którym przebywa teraz mama i tata. Nie raz prosił o to, by też tam trafił… Do nich trafił..
Od tylu lat tkwiło to w jego pamięci a ma już 17. Nie mógł tego zapomnieć. Stracił najbliższe mu osoby. Był sam, kompletnie sam, nie miał już nikogo. Nikogo kto by Go kochał. Skulił się pod zimnym oknem i płakał. Głośno płakał. Czuł pustkę w serduszku. Błagał w myślach, by ktoś teraz do niego podszedł i przytulił. By była to jego mama i tata. By tulili go tak mocno jak kiedyś. Nie zwracał już uwagi czy mu zimno czy nie, czy ktoś widzi jego łzy czy nie, chciał tylko jednego. By tu i teraz z Nim byli…